Aż 8 na 10 dorosłych Polaków doświadczyło dezinformacji, a najbardziej na fake newsy podatni są młodzi ludzie ufający mediom społecznościowym, którzy nie są w stanie samodzielnie odróżnić, co jest prawdą a co fałszem.
To główne wnioski z najnowszego raportu "Dezinformacja oczami Polaków". Badanie przygotowane przez Fundację Digital Poland pokazuje, że prawdziwym dezinformacyjnym rajem są social media oraz telewizja, która jednocześnie dla 2/3 badanych osób jest podstawowym źródłem informacji o Polsce i świecie.
Fake newsy na każdym kroku
81 proc. Polaków spotkało się z dezinformacją, a 82 proc. z fake newsami. To alarmujące dane, które potwierdzają, że nasz kraj jest wręcz przesiąknięty fałszywymi informacjami. Z raportu Fundacji Digital Poland "Dezinformacja oczami Polaków" wynika również, że mimo iż 3/4 badanych za główną przyczynę pojawiania się fałszywych informacji uznaje celowe działanie, to wciąż spora grupa Polaków daje się nabrać. Dlaczego tak się dzieje?
– Przede wszystkim dlatego, że zdecydowaną większość fałszywych treści ciężko odróżnić od prawdziwych informacji – zwłaszcza gdy czytamy je szybko, pobieżnie, scrollując jedynie ekran smartfona. Jeśli dodamy do tego emocjonalny przekaz, który zostanie podparty pseudonaukowym autorytetem, to mamy gotowy przepis na dezinformacyjny chaos. Później wystarczy tylko zadbać o rozpowszechnienie nieprawdziwych treści. Badania dowodzą, że fake news ma średnio 70 proc. więcej szans na bycie podanym dalej i rozchodzi się nawet sześć razy szybciej niż prawdziwa wiadomość – czy zatem z perspektywy siewców dezinformacji – można chcieć czegoś więcej? – zastanawia się Piotr Mieczkowski, dyrektor zarządzający Fundacji Digital Poland.
Gdzie o dezinformację najłatwiej
Raport definiuje trzy obszary najbardziej podatne na rozpowszechnianie fałszywych informacji. Są to:
•klimat i energetyka (52 proc. ankietowanych zdecydowanie zgodziło się z przynajmniej jedną badaną fałszywą informacją w ramach tego obszaru),
•zdrowie (44 proc. badanych zdecydowanie poparło przynajmniej jedną "fejkową" opinię zawartą w badaniu),
•polityka (22 proc. respondentów zdecydowanie zgodziło się z przynajmniej jedną badaną fałszywą informacją w ramach tego obszaru).
– Wyniki badań z jednej strony zdają się uspokajać – bo społeczeństwo jest świadome istnienia zjawiska fake newsów – z drugiej jednak pokazują, że pomimo wiedzy na ich temat są one wciąż niezwykle skutecznym narzędziem. Można by było przypuszczać, że skoro aż 86 proc. Polaków spotkało się z pojęciem fake newsów, a 82 proc. miało z nimi do czynienia, to tak duża świadomość społeczna występowania tego typu przekazów raczej spowoduje, że będziemy na nie wyczuleni. Tymczasem wciąż zbyt często wpadamy w ich pułapkę. Nie dziwi, że najlepiej widać to w obszarach takich jak klimat i energetyka oraz zdrowie – wykorzystując strach i brak specjalistycznej wiedzy odbiorców najłatwiej siać dezinformację – podkreśla Renata Gluza, wydawca Konkret24.
Naiwny jak młody
– Najbardziej pesymistycznym wnioskiem z raportu jest generalnie wyższy odsetek młodszych odbiorcóyw wierzących w fake newsy i teorie spiskowe. Wydawałoby się, że to ludzie powyżej 55 roku życia, którzy dorastali w czasach PRL, cenzury i podwójnych standardów w informowaniu, powinni być bardziej podatni na medialne brednie. Tymczasem wychodzi na to, że miniona epoka zadziałała jak szczepionka i to najmłodsze pokolenie jest w mediach najbardziej pogubione i czerpie informacje z wątpliwych źródeł. Dlatego dotarcie do najmłodszych użytkowników z wiarygodnym przekazem i prawdziwą informacją jest naszym najważniejszym zadaniem – uważa Piotr Kozanecki, szef działu Wiadomości Onetu.
W obszarze zdrowia różnica w podatności na niektóre fake newsy, między osobami 18-34 a 55+ sięgała nawet 23 punktów procentowych na korzyść starszego pokolenia. Wymieniony przykład dotyczył stwierdzenia, że pandemia COVID-19 została wcześniej zaplanowana. Temu mitowi zaufało aż 42 proc. najmłodszych i zaledwie 19 proc. najstarszych respondentów.
Prawdziwym dezinformacyjnym rajem są social media i telewizja, które jednocześnie zostały wskazane jako jedne z głównych źródeł wiedzy o Polsce i świecie. 66 proc. respondentów wskazało telewizję jako źródło aktualnych informacji, co oznacza, że telewizja pozostaje wciąż najpopularniejszym medium informacyjnym wśród badanych. Co ciekawe, taki sam odsetek badanych zadeklarował, że to właśnie w telewizji spotkał się z fałszywymi informacjami.
Zapatrzeni w telewizję
– Telewizja wciąż pozostaje dla Polaków głównym źródłem informacji – przede wszystkim TVN i TVN24. Myślę, że jednym z tego powodów jest fakt, że w tematach skomplikowanych i wymagających wiedzy specjalistycznej jesteśmy w stanie połączyć widzów z ekspertami – naukowcami, lekarzami czy też dziennikarzami, którzy od lat specjalizują się w takich tematach jak edukacja, gospodarka czy klimat. Fakt, że wypowiadający się na ekranach telewizorów specjaliści są bez wyjątku podpisani z imienia i nazwiska, widzimy ich, słyszymy i jesteśmy świadkami ich debat jest niewątpliwie nie bez znaczenia dla widza, który krytycznym okiem patrzy na otaczający go świat – wskazuje Beata Biel, ekspertka w tematach dezinformacji, dyrektorka Działu Rozwoju i Premium News Digital w TVN Discovery Polska.
60 proc. badanych wiedzę o Polsce i świecie czerpie z portali internetowe. Media społecznościowe są czwartym, najpopularniejszym źródłem informacji. Korzysta z nich 45 proc. respondentów, a 51 proc. twierdzi, że właśnie w social mediach trafiła na fałszywe informacje. 40 proc. badanych osób zwraca się ku alternatywnym źródłom informacji. Z raportu wynika, że również i oni wykazują zwiększoną podatność na wszelkiej maści fake newsy z omawianych obszarów, niż osoby, które z alternatywnych źródeł nie korzystają. Okazuje się, że w fałszywe i pseudonaukowe treści częściej wierzą kobiety niż mężczyźni.
Portale anty face news mało znane
Jeśli chodzi o portale sprawdzające fakty (ang. fact-checking), to są one najrzadziej wybieranym źródłem informacji. Korzysta z nich zaledwie 5 proc. ankietowanych, a 12 proc. deklaruje, że zagląda na nie, gdy chce zweryfikować informacje.
– Dla społeczności fact-checkerów to ważny sygnał: powinniśmy efektywniej komunikować, na czym polega nasza działalność, jakie treści można znaleźć w naszych serwisach i dlaczego warto nam ufać. A przy okazji tłumaczyć, że portale fact-checkingowe pozwalają zaoszczędzić mnóstwo czasu. Zainteresowanie czytelników będziemy również zdobywać, tworząc angażujące teksty informacyjne, wykraczające poza wąsko rozumiane obalanie mitów i podejmujące ważne i aktualne tematy – tłumaczy Patryk Zakrzewski, członek zarządu Stowarzyszenia Demagog, koordynator Akademii Fact-checkingu.
Według ankietowanych walką z fake newsami powinni zająć się profesjonaliści, czyli głównie niezależni dziennikarze i eksperci.
– Dobrą informacją jest, że większość badanych bez względu na płeć, wykształcenie, miejsce zamieszkania wysoko ocenia, wprowadzenie do szkół edukacji medialnej. Ponad 2/3 respondentów opowiada się, za taką formą przeciwdziałaniu rozpowszechnianiu fałszywych informacji – analizuje Piotr Łęgowski, Head of Digital Media Campus, Ringier Axel Springer Polska.
Wszyscy chcą sprostowań
W przypadku uregulowań prawnych poparciem aż 3/4 respondentów cieszy się wprowadzenie dla wszystkich mediów obowiązku sprostowania fałszywej informacji i rozszerzenia prawa prasowego o nowe technologie. Najmniejszy sens ankietowani widzą w powołaniu Rady Wolności Słowa.
Walka z dezinformacją powinna być priorytetem dla wszystkich uczestników życia społecznego. Istotna jest zmiana podejścia do informacji młodych osób. Jeśli nie wyrosną z młodzieńczej naiwności, za ich bezrefleksyjność i ufność zapłacimy wszyscy: społecznie i gospodarczo. W jaki sposób?
– Jeśli, wszelkiej maści teorie spiskowe dotyczące np. 5G będą rosnąć w siłę, to zahamowane zostaną procesy cyfryzacyjne w polskiej gospodarce. A to dzięki postępowi technologicznemu i cyfryzacji możemy płacić kartami w sklepie, zamówić e-receptę w aplikacji, pracować zdalnie i załatwiać sprawy urzędowe siedząc nad jeziorem na Mazurach albo w bieszczadzkim domku dziadków. Załamanie procesów cyfryzacyjnych może również negatywnie wpłynąć na atrakcyjność Polski w oczach zagranicznych inwestorów – tłumaczy Piotr Mieczkowski.
Badanie zostało przeprowadzone w październiku 2021 r. przez GfK Polonia.
OLGA DANIELEWICZ